12
|
Grupa 13 października od 2 grudnia 2006 do 20 stycznia 2007
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:52
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
"Butelkową" jest moja mama I walczymy na razie. Jednego dnia sam sobie wkłada smoczek do buzi, następnego wypluwa. Na razie nie wpadł na to, że trzeba possać - ale mama jeszcze prawie miesiąc żeby go tego nauczyć. Pozdrawiam magda |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:52
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Cześć! Muszę wam się pochwalić że zdaliśmy z Bartkiem test! Wyjechaliśmy na dwa dni zostawiając małą u mojej mamy. Wprawdzie ja myślałam że mi biust eksploduje i zdecydowanie odradzam ubieranie się w sukienkę na wesele, jeśli się karmi piersią - próby sciągnięcia pokarmu do umywalki to prawdziwa udręka! W każdym razie mała przeżyła pod troskliwą opieką babci i dziadka i w ogóle chyba nie do końca zdała sobie sprawę z tego że nas nie ma (NIEWDZIęCZNA!) Za to dla nas to był prawdziwy sprawdzian. Bartek miał ochotę dzwonić mniej więcej co godzinę i dopytywać się czy wszystko w porządku. Ze mną w sumie nie było aż tak źle, tylko wieczorem brakowało mi już bardzo maleństwa do przytulenia. Spodziewałam się, że rozłąka z Celinką będzie trudna psychicznie i wiedziałam, że to będzie raczej problem dla nas niż dla niej, a jednak jestem dumna, że się na to odważyliśmy. To daje niesamowite poczucie, że nie jesteśmy więźniami i możemy nadal czasem pozwolić sobie na mały wypad, nie czekając aż dziecko skończy kilka lat (znajomi znajomych nie ruszali się nigdzie, nawet na ślub przyjaciół, dopóki mały nie skończył trzech lat!) Już i tak miałam wrażenie, że jestem o jakieś 10 lat starsza, kiedy przyszedł na imprezie czas na tańce i wygłupy. Wniosek? Konieczniecznie trzeba robić coś tylko we dwoje! I nie można mieć wyrzutów sumienia, że się na trochę maleństwo zostawia. Dziecku to nie szkodzi, a rodzicom w pewien sposób pomaga "odciąć pępowinę" i daje też motywację żeby po powrocie poświęcić dziecku więcej uwagi. Celina jest pewnie najstarsza z naszej grupy (za tydzień skończy pół roku), ale może ktoś z was już ma za sobą takie doświadczenia? |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:52
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witajcie. Pierwszy raz kiedy sie wpisalismy na to forum "wskoczylismy" nie do naszej grupy. Postanowilam wreszcie napisać znowu. Nasze szczęście ma juz pol roczku, skończyla 9 sierpnia. Karolinka jest kochanym stworzonkiem, ktore przesypia noce od ponad trzech miesiecy, je to co mama jej poda i prawie nie placze. Ma juz swoj staly rytm dnia i powiem Wam, że to jest bardzo dobre. Z nasza starszą corką, nie udalo nam sie takiego rytmu "dorobić", ale teraz widze jak to jest wazne, ułatwia życie rodzicom i tez pomaga dziecku. Pozdrawiamy wszystkich Magda i Maciej |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witamy Magdę i Macieja. Bardzo się cieszymy, że Karolinka jest takim cudownym dzidziusiem. Celinka też jest cudowna, aczkolwiek nie tak litościwa. Dwie, trzy pobudki w nocy to standard. Ma już sześć i pół miesiąca i po mału odstawiam ją od piersi, ale nie chcę tak zupełnie, żeby choć w nocy nie trzeba było biec do kuchni i przygotowywać mleka. Drżę też na myśl o tym co to będzie jak ja wrócę do biura do pracy - to już za miesiąc. Opiekunka już jest i już wiemy że się dziewczyny polubią, bo pierwsze spotkanie wypadło bardzo pomyślnie. Jednak martwię się, czy uda się Cesię przez miesiąc "uregulować". Niby niektóre elementy dnia są stałe. Na przykład bomba atomowa w pieluszce ok. 5:00 nad ranem. Kąpiel ok. 19:00, obiadek miedzy 13:00 a 14:00. Jednak drzemki w ciągu dnia są bardzo nieregularne i czasem gdy późnym popołudniem zaśnie na dłużej, to potem na mur-beton usypiamy małą do 22:00 (z resztą nic dziwnego). Niestety gwarantowana jest pobudka koło północy - taka z gaworzeniem, kicaniem i innymi atrakcjami... W sumie... nie ma co narzekać jakiś rytm w tym jest, tylko nie za przyjazny dla rodziców. A co tam ciekawego u innych? Jakieś ciekawe doświadczenia wakacyjne? Celina była pierwszy raz nad morzem - jedno co wiem na pewno to, że choćby nie wiem jak wielki był ręcznik na którym położy się dziecko, i tak będzie całe w piasku, który się przechowa przez kilka dni we wszystkich fałdkach, niezależnie od tego jak długo będzie się dziecko odmaczać Pozdrowienia |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witajcie! Nas dlugo nie bylo na forum, a to dlatego, ze ciagle sie przemieszczamy i na nic nie ma czasu. Najczesciej jezdzimy z Haneczka do dziadkow pod Szczecinem. Ale wyjazdow nasza corunia przezyla juz wiecej. Podobnie jak Bartek i Kinga nie chcemy czekac, az mala skonczy kilka lat, zeby ruszyc sie gdzies z domu. Ale my jeszcze nie zostawilismy malej na dluzej (jedynie na kilka godzin), bo lubimy zabierac ja ze soba. Czujemy sie wtedy jak rodzinka. A ze Hania jest super grzeczna, to czasami nawet sie nie odczuwa tego, ze dziecko jest z nami. W zwiazku z tym zaliczyla z nami juz 2 wesela i w planach mamy kolejne dwa jeszcze jesienia. Na pierwszym miala 2,5 miesiaca i pojechala z nami na nie az do Krosna na Podkarpaciu! Dzielnie przezyla podroz w upale (niestety nie mamy klimy), a na weselu byla z nami do 2 w nocy. Wszyscy goscie byli zszokowani jej spokojem:-) W zwiazku z tym, ze bylismy juz tak daleko, to zrobilismy sobie tygodniowy urlop i pokazalismy jej Bieszczady, Krynice, Krakow i Czestochowe. Mozliwe bylo to wszystko m.in. dzieki karmieniu piersia, bo nie bylo problemu z przygotowywaniem mleka. Jedyny minus to brak miejsc do przewijania na wiekszosci parkingow i stacji benzynowych (tylko w trzech miejscach udalo nam sie je znalezc). Ale pamietajmy, ze mieszkamy w Polsce Na szczescie byla ladna pogoda i przewijalismy ja na dworze na roznych lawkach, stolach itp. Na pewno cala ta eskapada nie bylaby taka latwa, gdyby nie bylo moich rodzicow z nami, ktorzy starali sie nam troche pomagac. Ale przede wszystkich to Hania byla dzielna i grzeczna. Oboje jestesmy zdania, iz od malego nalezy dziecko brac ze soba gdzie sie da (oczywiscie w granicach rozsadku:-), bo w naszych czasach jest tyle udogodnien, ze grzech z nich nie korzystac. A dziecko w ten sposob duzo poznaje i hartuje sie. Dlatego nasza Hania byla juz dwa razy nad morzem, uczestniczy w wielu naszych spotkaniach z rodzina i przyjaciolmi....Chcielismy zabrac ja rowniez do znajomych do Niemiec (niedaleko od granicy), ale musimy najpierw wyrobic paszport Niestety, przez ciagle podrozowanie (ja chetnie spedzam czas u rodzicow pod Szczecinem podczas czestych wyjazdow sluzbowych Wojtka) i "imprezowanie" nie wyrobilismy u niej stalego rytmu dnia, a w zasadzie stalej pory kladzenia do snu... Bo czesto wracamy z nia po 22 albo mala siedzi z nami tak dlugo... Ale majac na uwadze powrot do pracy w pazdzierniku, zaczynam ja juz przyzwyczajac do zasypiania przed 23 (wczesniej chodzila spac razem znami czyli po polnocy...). Nie jest latwo, ale mam nadzieje, ze 1,5 miesiaca wystarczy Aha mam pytanie odnosnie opiekunki - my mamy juz zalatwiona dziewczyne (co prawda "na gebe"...), ale nie wiemy jak zalatwic z nia to formalnie. Spisujecie jakas umowe? Z jednej strony nalezaloby jej wynagrodzenie opodatkowac/ozusowac, wiec nie wiadomo czy na to pojdzie, a z drugiej zawsze mozna miec podstawe prawna w razie potencjalnych konfliktow czy zwyklego oszustwa/kradziezy... Ja nie zakladam takich scenariuszy, bo polecila mi ja znajoma, ALE strzezonego Pan Bog strzeze... Jak Wy to rozwiazujecie? A ile placicie na godzine? To by bylo na razie tyle od nas (juz jest po polnocy...). Pozdrawiamy bardzo serdecznie! Justyna i Wojtek |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Odnośnie opiekunki, to też mocno się zastanawiałam jak sprawę rozwiązać. Obliczyłam, że jeśli stawka byłaby 5 zł za godzinę, to przeciętnie w miesiącu byłoby 800 zł. Dogadaliśmy się ze znajomą, koleżanką ze szkolnej ławki mojej młodszej siostry. Sandra nie ma dużych wymagań, chciała mieć na dojazdy i szkołę, więc ją urządza to co jej zaproponowaliśmy. Nawet jej jeszcze zostanie na jakiś ciuch czy kosmetyk, więc jest zadowolona. Wiemy że nie zrobi numeru, bo zbyt dobrze się znamy, a jej zależy na pracy (nawet składała gdzieś papiery żeby kartony nosić za 4zł/h). Długo się głowiłam jak rozwiązać sprawę, czy liczyć godziny, czy może niezależnie od ilości przepracowanych godzin (nie ważne czy jest urlop, czy ona ma sesję, czy gdzieś wyjeżdżamy) płacić jej równą stawkę. Doszłam do wniosku, że będziemy kontrolować liczbę godzin, żeby się mniej więcej wyrównywało, natomiast co miesiąc będzie dostawać równą kwotę. Jednak wiem, że nie każdy ma na tyle komfortową sytuację, że zatrudnia znajomą osobę. Nam się na prawdę udało, bo nie jest to ani żadna bliska krewna, która czułaby się wykorzystywana, ani też zupełnie obca osoba. Pierwsze spotkanie dziewczyn wypadło pomyślnie, więc chyba będzie dobrze . Co do oficjalnej umowy, to wydaje mi się, że jest to kompletnie nieopłacalne. Strasznie przedraża sprawę. Z różnych źródeł wiem, że niania za 800 zł/mies. na 8 godzin 5 dni w tygodniu to w Poznaniu marzenie, a to jest na czarno. A co dopiero jak się doliczy jakieś 45% kosztów oficjalnego zatrudnienia (no chyba że mam złe informacje i to nie jest aż tyle)! To trzeba na prawdę mieć albo super pracę, albo jakiś spadek, albo nie wiem co W każdym razie życzę powodzenia z nianiami. Pozdrawiam |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witajcie, Wreszcie nadszedł czas, kiedy głośno zwołujemy się na spotkanie po Waszych porodzie. Przypominamy - sobota 13 października o godz. 16.13 w Bocianie – Jackowskiego 36/1. Ciekawi jesteśmy Waszych wrażeń, nie tylko z czasu porodu, ale też z czasu wczesnego rodzicielstwa. Miło nam będzie poznać Wasze dzieci. Uprzejmie prosimy o potwierdzenie Waszego przybycia – i ustosunkowania się do naszej propozycji – na słodko czy smalcowato? Pozdrawiamy Jagoda i Rafał Przynieście foto maluszka – w ramce do powieszenia wśród innych małych klubowiczów. _________________ Rafał Wawrzyniak |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witam serdecznie, obecnym na naszym spotkaniu wysłałam mailami zdjęcia maluszków, jakby przez przypadek ktoś nie dostał proszę o kontakt- znaczy źle odczytałam maila z kartki. Zdjęcie maluchów na kanapie jest słodkie- czy macie coś przeciwko, żebym zakupiła stosowną ramkę i podrzuciła Rafałowi wraz ze zdjęciem do powieszenia w Bocianie grupowego zdjęcia maluchów? MI |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Przepraszam, że tak późno tu docieramy, ale jakoś zupełnie zapomnieliśmy o istnieniu tego forum) Ale, jak mówi znane porzekadło, lepiej późno niż wcale. Z opóźnieniem więc mamy garść informacji co u nas Zośka zaszczyciła świat swoją obecnością 3 kwietnia o godzinie 5.15 rano Rodziliśmy w św. Rodzinie i z pewnością odbędzie się tam w przyszłości kolejny poród, bo pobyt w szpitalu, obsługę, atmosferę wspominamy bardzo pozytywnie. Generalnie poród należał do grupy porodów lekkich, szybkich i "przyjemnych" - trwało wszystko ok. 4,5 godziny, brak bóli krzyżowych, nie było potrzebne znieczulenie ani lewatywa (czytających Panów przepraszam za te techniczne szczegóły), coś tam mi dali na szybsze rozwieranie szyjki, skurcze jak przy bardzo bolesnym okresie, na koniec 4 parte i po sprawie. Cały poród przesiedziałam po turecku na worku sako, trzymając Leszka za rękę, co dawało chwilę wytchnienia. Poza naszą dwójkę, do sali zaglądała co jakiś czas tylko położna, a tak to cisza i spokój. Przy partych dopiero dołączyła lekarka i druga położna, no i pediatra. Oczywiście - podczas porodu byłam nacinana, ale ponieważ od początku nie był to dla mnie jakiś problem, więc krzywda mi się wielka nie stała, z resztą i tak nic nie poczułam. Zośka ważyła 3320, mierzyła 54 cm, i dostała 2 razy po 10 pkt. W szpitalu spędziłyśmy 5 dni, bo Zosia miała żółtaczkę i lekarze nas zatrzymali, żeby poczekać aż jej poziom bilirubiny spadnie...Miałam więc czas, żeby się przyjrzeć pracy szpitala, trochę poznać personel...nic dodać, nic ująć...Zosię przynosili na każdą prośbę (pod koniec trochę mniej, bo leżała pod lampami), praktykantki asystowały mi pierwszego dnia podczas prysznica, bo miałam zawroty głowy, położne pomagały podczas przystawiania małej do piersi i robiły to z uśmiechem na ustach nawet nocy...Jedna położna przyszła i pokazała nam jak się przewija (bo dziecko koleżanki z sali akurat tego wymagało, więc miałam od razu instruktaż na żywo)...aczkolwiek dzieci i tak były na oddziale noworodkowym, więc wszystkie czynności jak przewijanie, ubieranie i kąpiel wykonywał personel, co było super wynalazkiem...mogłam się wyspać, odpocząć i skupić na rzeczy najważniejszej, czyli na nauce karmienia piersią, a nie stresować dodatkowo tym, że np. nie wiem jak chwycić dziecko przy kąpieli...Na taki stres był czas w domu ) Chwała też szpitalowi za osobne miejsce do odwiedzin - uniknęłam najazdu czyichś braci,szwagrów, ciotek czy ojców - w pokoju było spokojnie i intymnie. Za to odwiedziny były od rana do wieczora. No i cóż...obecnie Zosia ma 6,5 mca, 6 zębów, waży ok. 7,5kg, turla się, czołga, najbardziej lubi stać podtrzymywana pod paszki, gaworzy jak opętana (ten słowotok, jak sie domyślacie, czytając ten długaśny post, ma po swojej mamie, hehe)... Nadal karmię ją piersią, co jest swego rodzaju ironią losu, bo do karmienia miałam, delikatnie rzecz ujmując, podejście ambiwalentne... Z resztą nadal uważam, że terror laktacyjny w Polsce bardziej matkom szkodzi, niż pomaga w karmieniu piersią, no ale to moja prywatna opinia/.... I mimo tego, nadal karmię piersią. Powód czysto prozaiczny - po prostu Zośka nic innego pić nie chce, nawet z butli...Zanosi się więc na to, że będę pracującą mamą karmiącą..bo planuję wrócić do pracy, bo już mnie ciągnie do świata (mimo, iż uwielbiam z Zośką spędzać czas)... Zosia zaliczyła już dwa wesela, jeden wyjazd do stolicy, wakacje nad morzem...I tu kolejna ironia losu, bo staliśmy się rodzicami chustowymi, a dobrze pamiętam, że prezentacja chust NATI na szkole rodzenia w ogóle mnie nie zainteresowała...co prawda kupiłam chustę innej firmy, ale fakt pozostaje faktem Zosia w chuście przewędrowała z nami kilometry wydm w łebie - w wózku byłoby to niemożliwe, a w nosidełku szkodliwe i niewygodne dla dziecka Acha...12 sierpnia były chrzciny i tutaj miłe zaskoczenie, bo w kościele na Sołaczu spotkaliśmy jednych z Was, z uroczym To tyle...Rozpisałam się, wybaczcie, ale miałam do nadrobienia pół roku zaległości A na spotkaniu 13go października nie byliśmy, bo już mieliśmy w planach co innego...a szkoda ... Miło byłoby zobaczyć Wasze pociechy i pochwalić się swoją Pozdrawiam wszystkich no i gratuluję...Zapraszam też do obejrzenia zdjęć Zośki ( w podpisie są linki) _________________ galerie Zosieńki: http://www.truscaffka.fotosik.pl/ http://fotoforum.gazeta.pl/5,2,truscaffka.html |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:53
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witamy serdecznie! Faktycznie dużo mieliście do nadrobienia. Zosia to śliczna dziewczynka. Bardzo bardzo zazdroszczę Ci że poród był dla Ciebie miłym doświadczeniem. Dla mnie, jak już wspominałam we wcześniejszych postach i na spotkaniu to była prawdziwa trauma. Przez to, że Celinki życie było zagrożone, że na mnie zrzucono po części winę za taki obrót spraw, a także przez to, że cesarskie cięcie było dla mnie przerażającą perspektywą, mój późniejszy tygodniowy pobyt w szpitalu postrzegałam jako okropne doświadczenie mimo że nie wszystko z perspektywy czasu wydaje się tak potworne jak wtedy. Mam jednak głębokoą nadzieję, że tym razem (w czerwcu nas przybędzie) będzie lepiej, choć tak naprawdę nie wiem co zrobić, żeby w jakikolwiek sposób mieć na to wpływ. Tymczasem pozdrawiam wszystkich "starych" i "nowych" formumowiczów. Bardzo miło było się spotkać i szkoda że nie wszyscy mogli się pojawić. Piszcie co tam u was słychać. Wszyscy już mają ząbki? Buziaki Kinga z dwoma fasolkami w brzuszku |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
będziecie mieć bliźniaki????? gratulacje !!!!!! kurcze, to się wam rodzinka powiększy... nieźle...moja mama jest z trojaczków, teściowa miała siostry bliźniaczki, w każdym pokoleniu, licząc od mojej praprababki były ciąże mnogie i liczyliśmy się z taką ewentualnością, że i nas "trafi", ale póki co mamy jedną Zosię...Moja siostra i 2 kuzynki są w ciąży,i też pojedynczej...ciekawe, komu się w końcu poszczęści podwójnie, hehe) super, jeszcze raz gratuluję...zwłaszcza, że jak pamiętam z wWaszych opowiadań, Wasze początki były, delikatnie rzecz biorąc...niełatwe..Może te bliźniaki to w ramach rekompensaty pozdrawiam serdecznie _________________ galerie Zosieńki: http://www.truscaffka.fotosik.pl/ http://fotoforum.gazeta.pl/5,2,truscaffka.html |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Hej, No jednak po pewnym czasie okazało się, że z dwóch fasolek tylko jedna przetrwała. Teraz dobiega końca pierwszy trymestr, z czego już się cieszę, bo tę ciążę znoszę gorzej niż poprzednio. Jestem o wiele bardziej zmęczona, częściej robi mi się niedobrze no i mimo że wiele strachów mam oswojonych i jestem o wiele spokojniejsza co do samej ciąży, to niestety widmo porodu przyprawia mnie o ciężkie stany lękowe. A najgorsze, że Bartek zamiast mnie popierać w próbie porodu naturalnego, woli, żeby z góry założyć cięcie cesarskie. Bo tak będzie bezpieczniej i (dla niego) spokojniej. Niestety nie uwzględnia w tym wszystkim tego, że ja przy tym wariancie będę do siebie o wiele dłużej dochodzić... Lekarz twierdzi, że na razie mam 4 na 5 szans na poród naturalny, ale więcej będzie w stanie powiedzieć bliżej terminu. Termin mam na początek czerwca, więc sympatyczny czas. Tylko niestety nie pojedziemy sobie nigdzie na wakacje tego lata, bo maleństwo będzie za malutkie na dalekie wyprawy... Co do naszego pierwszego skarba, to Celina już zaczyna chodzić i może się już pochwalić prześlicznym kasowniczkiem - dwie dolne jedynki i kiełkujące dwójki . Buzia jej się nie zamyka a szczególnie lub czytać gazety (ustnie) i segregować pranie (też ustnie). Odziedziczyła też po tatusiu smykałkę do tańca i przy każdej muzyce zaczyna rytmicznie podrygiwać lub się bujać. A jak się jej śpiewa to śpiewa razem z tobą Czysta rozkosz... A co u was słychać? Zaglądacie tu jeszcze czasem? Pozdrawiam Kinga z fasolką |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witajcie. Dlugi czas nie zagladalam na forum, a dzisiaj postanowilam sprawdzić co sie tutaj dzieje, no i prosze przybylo jedno dzieciatko. Obejrzalam zdjęcia, Zosia jest slicznym i widzę, że bardzo radosnym maluchem. Podobnie jak nasza Karolinka. Co do kwestii "zebowych" to juz ma prawie 8 zabkow - z wiema kiełkujacymi dwojeczkami dolnymi. Przy muzyce tez podryguje, gdy akurat siedzi w wozku podryguje on razem z nia, co bardzo zabawnie wyglada. Kinga, trudno w jakiś sposob Cie pocieszać, bo wiesz co przeszlaś przy pierwszym porodzie, ale prosze, nie poddawaj się żadnym lękom i strachom. Ten porod może byc zupelnie inny. U mnie tez tak bylo. Porod Karolinki byl latwiejszy i znacznie, znacznie szybszy niz starszej corki. Najwazniejsze żebyś nie rozpamietywala tego co bylo a na pewno bedzie dobrze. Trzymamy kciuki!!! Pozdrawiam |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Hej, dzięki Magda za słowa otuchy . Już jest mi trochę lepiej, bo przede wszystkim oswoiłam się już z myślą o drugim dziecku. Mój lekarz też cały czas daje mi nadzieję, że może się udać naturalnie i że tym razem będzie mógł być przy porodzie. Staram się jednak nie robić sobie żadnych wielkich nadziei - mam nadzieję że to pomoże mi lepiej przez to wszystko przejść. Sama ciąża też wkracza już w ten lepszy okres, bo jestem już w drugim trymestrze i przy nowych lekach zbijających ciśnienie czuję się jakbym dostała drugie życie . Poza tym wiemy już że Celinka będzie miała siostrzyczkę. Nasza pierworodna (pierwszy raz ją tak nazywam!) za tydzień skończy roczek. Nauczyła się już chodzić, ale nadal gdy chce gdzieś szybko dotrzeć to pędzi na czworakach. Chodzenie najlepiej wychodzi jej wtedy gdy o tym nie myśli, na przykład jak się zapatrzy w telewizor, albo gdy rozmawia przez telefon (dodam że telefonem może być cokolwiek, od mojej śmiertelnie porażonej śliną komórki po rajstopki które dziecko sciągnęło z suszarki). Ogólnie jest mnóstwo radości, ale też trosk, bo niemalże co tydzień bywamy z małą u lekarza. A to ma katar, a to wysypkę, to znowu cały czas wkłada paluszki do ucha, także w nocy, a teraz właśnie ma gorączkę. Mam nadzieję, że tym razem to tylko przez ząbki, ale pewności nie ma. Jeszcze mam pytanie, czy ktoś z was chodzi ze swoim maleństwem na basen? Ciekawi mnie, czy wasze skarby też ryczą w niebogłosy przy zakładaniu rękawków - u Celiny cała grupa wyje i się nawzajem nakręca, dosłownie jakby ktoś ich ze skóry obdzierał. Ale może to kwestia pory - po południu dzieci są rozdrażnione i może o to chodzi. Zdaje się, że Celina jako pierwsza skończy roczek, a potem z tego co pamiętam Dorotka, ale tego to nie jestem tak do końca pewna. W każdym razie życzę wszystkim dzieciaczkom i ich rodzicom jak najwięcej zdrowia i energii do tego by z zapałem poznawać świat |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Ciesze sie, że już sie lepiej czujesz Tego zyczę rowniez Twojej " pierworodnej" duzo zdrówka i samych radości z okazji roczku. Nasza Karolinka też za chwile kończy roczek, to juz w przyszłą sobotę - 9 lutego, chyba jako druga z naszej grupy, tak myslę, ale może sie mylę... Karola bardzo sprawnie porusza sie na czworakach, zwiedzajac wszystkie zakamarki i niemalze z lupą w oku wypatrujac wszekich okruszków na podlodze, ktore poźniej laduja w jej buzi...zjada po prostu wszystko co znajdzie, wiec trudno spuscic ja na dluzej z oka. Wstaje juz od dluższego czasu, potrafi tez sama na chwilę stanąć, ale porusza sie tylko przytrzymujac sie mebli. Co do basenu, zaczęłam z malą chodzić w październiku, ale do etapu rękawkow nie doszłysmy, bo mala łapała co chwilę katar, później był kaszel. Po podleczeniu i ponownym pojsciu na basen znowu zaczynało sie to sama. Musialysmy przestać jeździć, choc kusi mnie jeszcze raz sprobowac na wiosnę. Pozdrawiam wszystkich i do uslyszenia |
|
|
Administracja |
Dodany dnia 27/10/2010 20:54
|
Średniak Postów: 965 Data rejestracji: 20.08.10 |
Witam po długiej przerwie. Jestem mocno ciekawa czy ktoś tu jeszcze z nas zagląda. Postanowiłam jednak napisać po tym, jak w ubiegłym tygodniu natknęliśmy się na Grzesia na basenie. Pola, nasza druga pociecha ma już prawie pięć miesięcy. Zaczyna się u niej etap marchewek Bardzo przeżywałam fakt, że przyjdzie na świat i ta ciąża była pełna stresów i lęków... a rozwiązanie i maleństwo przyniosły mi wielki spokój u ukojenie. Rodziłam tym razem na Lutyckiej i to przez przypadek bo na Polnej nie było miejsc. Pola przyszła na świat trzy tygodnie przed czasem więc trochę było nerwow że jeszcze nie wszystko gotowe, ale tym razem zmieniłam zupełnie podejście i się "wyluzowałam". Przez trzy dni krążyłam między salą oczekiwania i salą porodową co raz to z rodzącej zmieniając się w ciężarną. Wreszcie stwierdzono że od dłuższego czasu wypływa mi płyn więc muszę już urodzić. No to rodziłam. Podali mi oksytocynę i po 17 godzinach stwierdzili że jednak już mnie rozwiążą przez cięcie bo były tylko 4 cm rozwarcia (i to naciągane) a ja już zaczynałam tracić siły. Moment w którym poczułam że zaczyna działać znieczulenie przyniósł ulgę nie do opisania. A anastezjolog zdawał się być aniołem. żeby było zabawniej podśpiewywał sobie i w ogóle stwarzał z całą ekipą na sali atmosferę jak na dobrej imprezce. A potem bez żadnych nalegań z mojej strony przytulili mi maleństwo do policzka i pozwolili tak poleżeć! Zupełnie inaczej było za pierwszym razem. Później pozwolono mi spokojnie dojść do siebie. Przez pierwsze 24 godziny nikomu nie przyszło do głowy przynosić mi małej, zmuszać do karmienia, przewijania i uspokajania. Po prostu jak był Bartek to mi ją mógł przynieść, a potem ją zabierali. A ja mogłam sobie spokojnie odpoczywać, wietrzyć ranę i spać. Trochę się obawiałam że będzie ciężko z karmieniem, ale doświadczenie robi swoje. W ciągu jednej nocki mała załapała o co chodzi i rano już nie była potrzebna żadna butelka! Potem przez cały pierwszy miesiąc Pola spała i spała i spała z przerwami na jedzenie i kupkę. Prawie nie odczuwałam że mam dwójkę dzieci. Rewelacja! Teraz się już dziewczyny zintegrowały, chodzimy co niedzielę na basen całą czwórką, a ja wróciłam do pracy. JEST SUPER A co ze spotkaniem? Czy jest w narodzie wola żeby się zobaczyć ponownie? Pogadać o nocnikowych tematach? O miejscach w których można zorganizować dzieciaczkom fajną zabawę w niepogodę? I innych takich? Pozdrawiam wszystkich serdecznie! Odezwijcie się! |
|
|
godivia |
Dodany dnia 14/12/2012 20:28
|
Dziecko Postów: 63 Data rejestracji: 14.12.12 |
custom rolex V-Neck - four ColorsDance the night time absent with this captivating and sparkly gown at prom or any unique function!The halter bodice contains a really great V-neck that is definitely encrusted with rhinestones. replica graham watches Our body slimming silhouetted skirt has an elongated prepare with the back again for your sheik seem. watches rolex replica Value: replica rolex for sale $89 Readily available in four hues. Limited Strapless Bubble Gown - three ColorsThis brief social gathering gown is excellent for women who desire to glimpse pleasurable and flirty through prom or homecoming!The strapless bodice includes a flower embellishment to the midsection copy breitling watches breitling replica patek philippe replica . The bubble pickup skirt falls to mid-thigh duration. For $100, this really is cost-effective, but seems high priced!Pleated Prom Gown with Rhinestone Buckle - five ColorsLoaded cloth and wonderful style |
|
Podziel się tym wątkiem | |
Dodaj do: |
|
Adres: | |
Na forum: | |
HTML: | |
Przejdź do forum: |