Tytuł: CafeBocian - Strona Rodziców :: Grupa z ubojni od 7 pażdziernika do 25 listopada 2006

Dodane przez Administracja dnia 28/10/2010 09:26
#170

To ja! świeżo upieczona mama Stasia! Witam znowu!

Od wczoraj, od 14:00 jesteśmy razem w domu i oswajamy nową rzeczywistość

Od nadmiaru wrażeń i emocji aż kipię i sama nie wiem co mam napisać ale postaram się po kolei:

Poród:

Pojechaliśmy na Polną w niedziele wieczorem bo miałam podejrzenie że mi się wody sączą - na izbie przyjęć pani dr stwierdziła że owszem i to zielone (ja cała w strachu! ) więc wiozą mnie na oddział (dodam że torba i wszystko inne oczywiście zostało w domu! ). A na oddziale drugie badanie i stwierdzenie: brak odpływania płynu! Ech, ci lekarze! Ale już mnie zostawili na obserwacji. Na ktg wychodziły ładne skurcze ale ja ich nie czułam.
Rano przy obchodzie szanowna 'komisja' po 5 sekundach 'obchodu' podjęła decyzje: wywołujemy (ja znowu w strachu bo nie bardzo miałam ochotę na taki scenariusz) Podano mi jakiś żel i czekamy... niestety nic to nie dało tzn skurcze są ale nie te właściwe
I dopiero wieczorem po telefonie od mojej lekarki 'zajęła' się nami położna - przytargała lekarza który zbadał mnie raz jeszcze i stwierdził ... odpływanie wód i 4-5 cm rozwarcia! I decyzja: przebijamy pęcherz (nie najmilsze uczucie )
I potem to juz poszło:
19:30 Przebicie, ok 1,5 godz pod ktg, skurcze zaczynają trochę boleć, posunęło sie tylko o 1 cm
21:00 wstaję i chodzę, skurcze się nasilają i to bardzo, pytają mnie 2 razy o dolargan, ja dzielnie odmawiam ale za 3 razem błagam Bartka żeby zawołał położną z dolarganem
11:00 Po dolarganie leżę pod ktg, i chociaż boli jak ch... i wszystko czuję to jednocześnie jakbym była obok i nawet zasypiam między skurczami! (niesamowity lek!)
Po 12 Ostatnia faza, parcie i niestety okazuje się iż nie potrafię wypchnąć Stasia Utknął dosłownie na końcówce kanału rodnego chociaż lekarz tak mi brzuch cisnął że myślałam że on go za mnie urodzi (Bartek mówi że aż mu muskuły wyszły ) No i zastosowano próżnowciąg (jedno parcie, lekarz leży na moim brzuchu, lekarka ciągnie i STAS jest na świecie!!! Potem jeszcze łyżeczkowanie i zszywanie pod narkozą

Ale widok twojego dziecka, jego ciepłe ciałko na twoim brzuchu, płacz i kwilenie - to jest nie do opisania!!! I to uczucie miłości do dziecka przychodzi z tak ogromną siłą i tak spontanicznie... To jest piękne mimo bólu.. Same zresztą wiecie...

Jeszcze o Bartku:
Bez niego bym tego chyba nie przeszła! Był wspaniały! (I nie to że się podlizuję na forum, które wiem że czyta! ) Bardzo mnie wspierał, pomagał i dziwię się tylko że mu nogi do końca wytrzymały bo był cały czas na nogach a ja sie na nim 'wieszałam' całym ciężarem tak, że prawie mnie dźwigał w trakcie skurczy! Sylwia - zamiast termoforu polecam ciepłe ręce męża - pomaga!

Sorry że tak sie rozpisałam ale ciągle to jeszcze przezywam i opowiadam każdemu czy ktos chce czy nie chce słuchać!

CDN...