Tytuł: CafeBocian - Strona Rodziców :: Grupa 13 października od 2 grudnia 2006 do 20 stycznia 2007

Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:53
#29

Przepraszam, że tak późno tu docieramy, ale jakoś zupełnie zapomnieliśmy o istnieniu tego forumSmile)
Ale, jak mówi znane porzekadło, lepiej późno niż wcale. Z opóźnieniem więc mamy garść informacji co u nas

Zośka zaszczyciła świat swoją obecnością 3 kwietnia o godzinie 5.15 rano

Rodziliśmy w św. Rodzinie i z pewnością odbędzie się tam w przyszłości kolejny poród, bo pobyt w szpitalu, obsługę, atmosferę wspominamy bardzo pozytywnie.

Generalnie poród należał do grupy porodów lekkich, szybkich i "przyjemnych" - trwało wszystko ok. 4,5 godziny, brak bóli krzyżowych, nie było potrzebne znieczulenie ani lewatywa (czytających Panów przepraszam za te techniczne szczegóły), coś tam mi dali na szybsze rozwieranie szyjki, skurcze jak przy bardzo bolesnym okresie, na koniec 4 parte i po sprawie.
Cały poród przesiedziałam po turecku na worku sako, trzymając Leszka za rękę, co dawało chwilę wytchnienia. Poza naszą dwójkę, do sali zaglądała co jakiś czas tylko położna, a tak to cisza i spokój. Przy partych dopiero dołączyła lekarka i druga położna, no i pediatra. Oczywiście - podczas porodu byłam nacinana, ale ponieważ od początku nie był to dla mnie jakiś problem, więc krzywda mi się wielka nie stała, z resztą i tak nic nie poczułam.

Zośka ważyła 3320, mierzyła 54 cm, i dostała 2 razy po 10 pkt.

W szpitalu spędziłyśmy 5 dni, bo Zosia miała żółtaczkę i lekarze nas zatrzymali, żeby poczekać aż jej poziom bilirubiny spadnie...Miałam więc czas, żeby się przyjrzeć pracy szpitala, trochę poznać personel...nic dodać, nic ująć...Zosię przynosili na każdą prośbę (pod koniec trochę mniej, bo leżała pod lampami), praktykantki asystowały mi pierwszego dnia podczas prysznica, bo miałam zawroty głowy, położne pomagały podczas przystawiania małej do piersi i robiły to z uśmiechem na ustach nawet nocy...Jedna położna przyszła i pokazała nam jak się przewija (bo dziecko koleżanki z sali akurat tego wymagało, więc miałam od razu instruktaż na żywo)...aczkolwiek dzieci i tak były na oddziale noworodkowym, więc wszystkie czynności jak przewijanie, ubieranie i kąpiel wykonywał personel, co było super wynalazkiem...mogłam się wyspać, odpocząć i skupić na rzeczy najważniejszej, czyli na nauce karmienia piersią, a nie stresować dodatkowo tym, że np. nie wiem jak chwycić dziecko przy kąpieli...Na taki stres był czas w domu )

Chwała też szpitalowi za osobne miejsce do odwiedzin - uniknęłam najazdu czyichś braci,szwagrów, ciotek czy ojców - w pokoju było spokojnie i intymnie. Za to odwiedziny były od rana do wieczora.

No i cóż...obecnie Zosia ma 6,5 mca, 6 zębów, waży ok. 7,5kg, turla się, czołga, najbardziej lubi stać podtrzymywana pod paszki, gaworzy jak opętana (ten słowotok, jak sie domyślacie, czytając ten długaśny post, ma po swojej mamie, hehe)...

Nadal karmię ją piersią, co jest swego rodzaju ironią losu, bo do karmienia miałam, delikatnie rzecz ujmując, podejście ambiwalentne... Z resztą nadal uważam, że terror laktacyjny w Polsce bardziej matkom szkodzi, niż pomaga w karmieniu piersią, no ale to moja prywatna opinia/....
I mimo tego, nadal karmię piersią. Powód czysto prozaiczny - po prostu Zośka nic innego pić nie chce, nawet z butli...Zanosi się więc na to, że będę pracującą mamą karmiącą..bo planuję wrócić do pracy, bo już mnie ciągnie do świata (mimo, iż uwielbiam z Zośką spędzać czas)...

Zosia zaliczyła już dwa wesela, jeden wyjazd do stolicy, wakacje nad morzem...I tu kolejna ironia losu, bo staliśmy się rodzicami chustowymi, a dobrze pamiętam, że prezentacja chust NATI na szkole rodzenia w ogóle mnie nie zainteresowała...co prawda kupiłam chustę innej firmy, ale fakt pozostaje faktem Zosia w chuście przewędrowała z nami kilometry wydm w łebie - w wózku byłoby to niemożliwe, a w nosidełku szkodliwe i niewygodne dla dziecka

Acha...12 sierpnia były chrzciny i tutaj miłe zaskoczenie, bo w kościele na Sołaczu spotkaliśmy jednych z Was, z uroczym

To tyle...Rozpisałam się, wybaczcie, ale miałam do nadrobienia pół roku zaległości
A na spotkaniu 13go października nie byliśmy, bo już mieliśmy w planach co innego...a szkoda ... Miło byłoby zobaczyć Wasze pociechy i pochwalić się swoją

Pozdrawiam wszystkich no i gratuluję...Zapraszam też do obejrzenia zdjęć Zośki ( w podpisie są linki)
_________________
galerie Zosieńki: http://www.truscaffka.fotosik.pl/
http://fotoforum.gazeta.pl/5,2,truscaffka.html