Tytuł: CafeBocian - Strona Rodziców :: Grupa 13 października od 2 grudnia 2006 do 20 stycznia 2007
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#1
Po prawie dwóch miesiącach zakończyły się zajęcia w Szkole Rodzenia. Dyplom, który otrzymaliście niech będzie poświadczeniem Waszych możliwości i wiary w siebie. Spotkanie po porodzie odbędzie się 13 października o godz. 16.13 w Bocianie.
Zanim jednak spotkamy się wraz z pociechami niech to miejsce sprzyja miłym spotkaniom, przekazywaniu cennych informacji, zadawaniu różnych pytań.
Jagoda i Rafał
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#2
Witamy!
Chcieliśmy sie pochwalić że 31 stycznia przyszła na świat nasza córeczka Celinka
Teraz już ma 8 dni i troche grymasi z jedzeniem, ale mamy nadzieję że będą postępy.
pozdrawiamy wszystkich serdecznie
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#3
Witamy ponownie... CoÅ› pustawo na tym naszym forum, ale to pewnie dlatego że sporo z Was jest jeszcze przed „egzaminemâ€
Celinka ma już ponad miesiąc i teraz zaczynamy z Bartkiem edukację na temat szczepień, pediatrów, USG bioderek i innych takich.
Nasze maleństwo nauczyło się już ładnie ssać pierś (kto by pomyślał że to może stanowić problem) ale kosztowało to nas sporo wysiłku. Jeśli mogę coś polecić w sytuacji gdy dzidziuś nie wie co począć jak się go przystawia do piersi (albo robi prawdziwą awanturę), to przede wszystkim trzeba pamiętać że maleństwo to ssak, umie i lubi ssać, ale są różne rodzaje ssania, więc jeśli w ciągu pierwszych dni życia dajemy mu pierś, smoczek, butelkę (w szpitalu często podają glukozę) i jeszcze silikonowe kapturki to biedactwo zupełnie nie wie co się dzieje. Mnie udało się przewalczyć pierś tylko dzięki temu że odstawiłam wszystkie "gadżety". Przeryczałyśmy z małą trzy noce w szpitalu a potem jeszcze było trochę walki w domu, ale udało się. Nieoceniona była pomoc doradców laktacyjnych ze szpitala na Polnej oraz pani Małgosi Pers. Przekazała mi kilka cennych uwag i pokazała ćwiczena jakie trzeba wykonywać z dzieckiem - gorąco ją polecam. Przez pierwsze dwa tygodnie w domu Celinka jadła przez kapturki, ale na każde przystawienie podejmowałyśmy kilka prób bez nich. No i teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć że odniosłyśmy sukces - żadnych kapturków, nie ma nawet potrzeby używać laktatora, bo mała wszystko pięknie ściąga (oprócz jednego epizodu z zastojem, którego laktator też nie odciągnął)! Ale jeszcze z miesiąc minie zanim odważę się podać jej butelkę.
Mam przy okazji pytanie, czy ktoś słyszał o zabiegach rozbijania zastojów pokarmu ultradźwiękami? Moja położna środ. powiedziała że jest coś takiego, ale niestety nie znała szczegółów. Jeśli ktoś coś wie na ten temat to będę wdzięczna za informacje.
Pozdrowienia dla wszystkich
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#4
Coś rzeczywiście tu pusto, więc i my się czymś pochwalimy. Otóż 12 marca przyszedł na świat nasz syn Igor - całkiem spory z niego człowiek (ponad 4 kg tuż po porodzie). Mama zniosła wszystko bardzo dzielnie, tata pomagał jak mógł, choć dopiero przy końcu, bo zakaz porodów rodzinnych zniesiony został w Raszei dopiero w południe. W sumie całość na plus, choć niestety mały musi dłużej pozostać w szpitalu ze względu na podejrzenie infekcji i konieczność przyjmowania antybiotyków (poród był przyśpieszany ze względu na odejście wód i brak skurczów). Pozdrawiamy wszystkich gorąco.
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#5
Witam,
Coś nie w tym wątku napisałem poprzednie info .
To może jeszcze raz.
My też już jesteśmy po. Michał miał być 13, ale pojawił się dopiero 23.03.
Poród był bardzo szybki, bo start o 9:30 a o 14:50 koniec.
Michał miał 3930 wagi i 59 cm wzrostu.
No i coś może jeszcze o Lutyckiej, ja jestem bardzo zadowolony z wyboru, Magda chyba też bo cały czas jest miło, nawet godzinę po zakończeniu odwiedzin jak się wbiegnie z siatami zakupów dla żony .
Pozdrowienia dla Wszystkich
Magda i Grzegorz
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#6
Witam
Widze Kinga że bardzo dzielnie sobie poradziłaś. Myślę że masz dużo przemyśleń na temat gadżetów, tak że zasugeruje tobie byś do nich nie wracała. Mam tu namyśli butelkę, bo co byś chciała w niej podawać?
Co do "rozbijania zastojów ultradźwiękami", to jest to chyba jeden z najnowszych gadżetów, który może skołować jak widać nie tylko mamę, która się troszczy o dziecko. Zastój może być konsekwencją nawału wtedy gdy dziecko nie da rady zjeść wszystkiego.
Jeżeli jesteś pod opieką Pani Małgosi Pers, to nie powinno Ci nic grozić.
Rafał
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#7
Wracając do tematu butelki o której pisałam, to mam na myśli odciągnięcie pokarmu i podanie go dziecku przez butelkę. Jestem typem, który nie wysiedzi długo w domu, bez sportu, spotkań z rzeszą znajomych... no i wyobrażam sobie, że od czasu do czasu wyjątkowo mogłabym wyjść gdzieś na dłużej (mam na myśli dłużej niż 3 godziny), a zostawić Celinkę z Bartkiem czy z mamą - to dla zdrowia psychicznego - jeśli ja będę w depresyjnym nastroju to dziecko też nie będzie szczęśliwe. Liczę na to, że z czasem mała się ureguluje (to oczywiście wymaga też dyscypliny ode mnie), ale na razie trudno przewidzieć kiedy już nie da się jej uspokoić inaczej niż przez karmienie. Stąd pomysł z butelką. No i muszę sprawdzić czy to w ogóle wyjdzie, ponieważ w perspektywie trzech miesięcy mamy wyjazd na drugi koniec Polski na wesele. Postanowiliśmy, że maleństwo zostanie z babcią, więc bedzie trzeba zostawić jej zapas pokarmu.
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:50
#8
Kochani 29.03. o godz. 00.44 urodziłą się nasza pociecha. Zdrowa i śliczna - bo jakże mogłoby być inaczej.
Cieszymy się bardzo i Wszystkim życzymy takich samych radości!
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#9
Witamy!
Nasza Haneczka urodzila sie juz 6 tygodni temu - jak na prawdziwa kobietke przystalo w Dzien Kobiet. Porod byl dwa dni przed terminem i twal dosc dlugo - 21 godzin. Ogolnie nie bylo najgorzej (chociaz bole czasami nie do zniesienia) - jedynie na samym koncu sie zaczelo przeciagac w czasie... Ale ostatecznie Hania urodzila sie zdrowa i sliczna - 3650g i 55 cm! Do tego jest tak spokojnym dzieckiem - prawie w ogole nie placze. Jedynie niedawno dostala wysypki. Niestety jest to prawdopodobnie skaza bialkowa i musialam wyeliminowac produkty zawierajace mleko ze swojej diety. Ale mam nadzieje, ze nie potrwa to wiecznie...
Bedac juz po wszystkim mozemy powiedziec duzo dobrego o Polnej, zwlaszcza o oddziale, na ktorym lezalam z coreczka. Zarowno warunki jak i opieka byly naprawde super. Jedynie polozna odbierajaca porod oraz pani anestezjolog byly bardzo niemile (lagodnie mowiac). Na szczescie zalapalismy sie w ostatniej chwili na rodzinny porod (przed wprowadzeniem zakazu) i mozna bylo liczyc na osobe towarzyszaca.
Mam pytanie - czy w innych szpitalach rowniez przy porodzie nie ma pediatry? Asystowala mi mama, ktora jest pediatra i byla bardzo zdziwiona nieobecnoscia lekarza (dziecko zbadano dopiero kilka godzin po porodzie). Ponoc w innych wojewodztwach przy porodzie musi byc pediatra. Szczerze mowiac tez mnie to troche dziwi, zeby tak wzorcowy szpital nie mial zapewnionego ciaglego dyzuru pediatry.
Pozdrawiamy!
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#10
Witamy wszystich "nowych" rodziców i oczywiście ogromne gratulacje. Co do lekarza pediatry. to rzeczywiście dziwne, że nie było go przy porodzie. W naszym przypadku (w Raszei) był on oczywiście obecny i od razu zabrał się za badanie malucha. To chyba standard, choć akurat w tym szpitalu opieka nad dziećmi wydaje się czasem nawet zbyt dobra.
Nasz Igor po bojach z wielką żółtaczką ma się coraz lepiej, czego dowodem jest jego wilczy apetyt. Jest dzieckiem raczej aktywnym, w związku z czym chodzimy niewyspani. A dziadkowie daleko... No i oczywiście wszystkich pozdrawia
)
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#11
Hej!
Gratuluję wszystkim którzy dołączyli już do grona szczęśliwych rodziców... zdaje się że już wszyscy z naszej grupy.
Co do Polnej, to mam bardzo wiele zarzutów odnośnie uprzejmości obsługi i panujących tam zasad (mimo że przed porodem z uporem puszczałam wszystkie negatywne opinie mimo uszu i starałam się nastawiać pozytywnie), ale na pewno opieka nad Celinką, może dlatego że wyciągnęli ją ze mnie bo było zagrożone jej życie, była od samego początku bardzo dobra (to znaczy tak myślę, bo pierwsze 8 godzin spędziła na obserwacji).
Ogólnie bardzo traumatycznie przeżyłam pobyt w szpitalu i myślę że nie można tego usprawiedliwić spadkiem hormonów albo moimi wygórowanymi oczekiwaniami, natomiast pediatra, czy neonatolog na pewno był w tłumie ludzi którzy byli na sali operacyjnej.
Najgorzej wspominam pierwsze dni (spędziłam w szpitalu tydzień) i komentarze położnych w stylu "nie może pani leżeć jak kłoda" albo "a regulamin pani czytała?" albo "od wejścia czuję że któreś dziecko ma kupę, proszę przewinąć!"albo pani salowej, która prowadziła śledztwo komu pomylił się kosz od kaftaników z koszem od pieluszek, albo kto śmiał wrzucić serwetkę do miseczki po zupie. Dość długo nie mogłam też dojść do siebie psychicznie po cięciu cesarskim. Wykonano je ponieważ Celince spadało tętno, tylko że zapis KTG był nieprawidłowy od początku, a ja usłyszałam o tym że coś jest nie tak po czterech godzinach wiszenia na kablach i walki z bólami (no i oczywiście pełna nadziei że urodzę siłami natury). Nikt nie raczył mnie informować w jakim celu co chcą zrobić (np. dlaczego konieczne jest przebicie błon płodowych, tylko ktoś otworzył drzwi i mówi: przebijamy). Także bez pytania podano mi środki znieczulające i to zanim Bartek przyjechał do mnie (poród zaczął się w nocy, a ja byłam od rana zatrzymana na obserwacji). Oprócz tych drobnych szczegółów, że byłam traktowana jak element dekoracji sali, który ma do spełnienia swoją funkcję, to obsługa, zwłaszcza stdentki położnictwa były bardzo miłe.
A najmilej ze wszystkiego wspomniam moment odwiedzin cioci Jagody - zgadnijcie jak to sobie załatwiłam! Otóż gdy kolejny raz przy obchodzie usłyszałam że zostaję, bo moja rana źle wygląda uderzyłam w płacz i wtedy zaproponowano mi rozmowę z psychologiem. Już chciałam ich wyśmiać, kiedy zaświtało mi że to przecież może jakimś cudem być Jagoda. Na początku przyszedł miły pan psycholog, który chyba był troszeczkę onieśmielony, ale wygadałam mu się a potem wypytałam o Jagodę i następnego dnia przyszła mnie odwiedzić .
Pozdrawiam wszystkich
Szczęśliwa mama trzy i pół-miesięcznej Głodzilli
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#12
Witam wszystkich,
szczerze mówiąc ja nawet nie wiem czy pediatra lub neonatolog był na sali na Lutyckiej. Podejrzewam, że nie bo po kilku minutach Michał został zabrany w celu dokładniejszych oględzin z sali porodowej, a ja zostałam uśpiona i spotkaliśmy sie dopiero na sali poporodowej.
Po tym co napisała Kinga to po raz kolejny stwierdzam, że Lutycka to był niezły wybór. Faktem jest, że chyba do końca nie mogę się w stu procentach obiektywnie wypowiedzieć, bo poród ( a na salę trafiłam z minimalnymi skurczami) był lekki i trwał 4:20h z czego dwie godziny czytałam książkę, albo gadałam przez telefon - czym rozbawiłam większość personelu. Po dwóch godzinach przemiła pani doktor stwierdziła, że "dość już tego obijania się" i że na sali porodowej rodzące raczej nie czytają i nie gawędzą z personelem i trzeba sie brać za rodzenie i chyba dość porządnie zwiększyła mi dawkę oksytocyny, tak że potem to już poszło błyskawicznie.
Miałam wrażenie, że na Lutyckiej był taki spokój,nikt mnie nie poganiał, jak z czymś sobie nie mogłam poradzić to któraś z położnych zawsze pomagała, nie spotkałam się z żadnym nieprzyjemnym komentarzem.
Na Lutyckiej rodzi sie "standardowo" - na siedząco/leżąco. Nie widziałam żadnych drabinek, piłek i innych "gadżetów" i o nie nie pytałam - szczerze mówiąc nawet nie miałam czasu się zainteresować czy takie cuda tam mają.
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#13
Kinga - to właściwie to pytanie do Ciebie. Jeżeli jednak ktoś jeszcze to przetrenował, proszę o radę. Niedługo pora powrotu do pracy, nie chciałabym absolutnie rezygnować z karmienia Michała swoim mlekiem - przynajmniej do ukończenia 6 miesiąca a najchętniej jeszcze dłużej.
Kinga, pisałaś że chciałaś w awaryjnych sytuacjach karmić Celinkę butelką? I jak udało się? Nie odmawiała potem ssania piersi? ( wiadomo, że z butelki leci lepiej i pije się bez wysiłku). Ile wypijała na jeden raz?
poza tym jeszcze jedno pytanie, bo co książka to wersja jest inna - jak długo można trzymać pokarm w zamrażalniku (takim przy lodówce, a nie oddzielnie) - wytrzyma 2 m-ce?
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:51
#14
Cześć!
Przetrenowałam karmienie butelką i piersią. Używam laktatora Aventu i tychże pojemniczków do mrożenia. ściągam pokarm wieczorem, koło 23:00 kiedy mała śpi trochę dłużej i jednorazowo mogę bez szkody dla niej ściągnąć ok. 100 - 120 ml mleka. To sprawdza się najlepiej. Od razu po ściągnięciu wkładam pokarm do zamrażarki (zawsze na pojemniczku zapisuję datę). Przedtem próbowałam ściągać na raty, za dnia, ale wtedy nie ma pewności że pokarm się nie popsuje, nawet jak jest w lodówce. Gdy stoi z godzinkę (nawet w zimnym) to się frakcjonuje, ale po zamieszaniu i podgrzaniu do temperatury ciała wygląda normalnie i nie powoduje u małej żadnych sensacji. Jednak dla pewności od razu mrożę całą porcję. Rozmrażam zawsze pojemniczek z najstarszą datą i moje własne doświadczenia mówią, że ze spokojem mogę jej teraz jeszcze podać mleko ściągnięte pod koniec maja. Nic się nie dzieje. Jednak ważne żeby rozmrażać też tuż przed podaniem (do miseczki lub rondelka nalewam gorącej wody i wstawiam pojemniczek cały czas mieszając). Początkowo robią się na przykład malutkie grudki, bo tłuszcz się wytrąca, ale gdy mleko podgrzeje się do temperatury ciała to wygląda, pachnie i smakuje tak samo jak świeżo ściągnięte. Wyczytałam gdzieś, że nie należy podgrzewać pokarmu powyżej 40 stopni bo traci wartość odżywczą. Staram się więc tego nie robić. Jednak gdzie indziej poradniki żywienia twierdzą że można na pokarmie nawet kaszkę ugotować... I znowu trzeba się kierować własnym widzimisię
A jeśli chodzi o powrót do pracy, to wiąże się z tym jeszcze jedna kwestia - opiekunki. Czy ktoś z was ma już kogoś na oku, albo godnego polecenia? Korzystacie z biura pośrednictwa?
Pozdrawiam
PS. Mała właśnie od tygodnia je marchewkę. Jest rozkoszna gdy kończymy słoiczek a ona jest pomarańczowa od koniuszków palców po czółko (wczoraj wycierałam jej nawet oczy). Zastanawiam się czy są kaftany bezpieczeństwa dla niemowląt?
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#15
Zapomniałam jeszcze dodać, że po butelce nie ma większego problemu z powrotem do cycusia, chociaż zauważyłam że trochę się mała rozleniwiła i jak trochę słabiej leci to się irytuje (pod koniec karmienia) ale zawsze to lepsze niż w ogóle przestać karmić piersią no nie?
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#16
Cześć,
dzięki za odpowiedź. Myślałam podobnie ale jeszcze mnie uspokoiłaś. Na razie "odciągnęłam" 20 pojemniczków Aventu- zbieram, zbieram na gorsze dla Miśka czasy.
Kwestię opiekunek już obadałam. Są dwie drogi szukania niani. Moją nianię ( będzie "moja ' od sierpni) poleciła mi położna środowiskowa. W taki sposób można szukać jeżeli położna jest godną zaufania osobą. Moja miała na oku dwie panie, które kojarzy od lat i wie że dobrze opiekowały sie wnukami i innymi podopiecznymi i szczęśliwie jedna może od sierpnia zająć się Misiem.
Drugi sposób tez dobry to rekonesans późno popołudniową porą po najbliższych placach zabaw. Wtedy mamy wracają z pracy i bawią się ze swoimi pociechami, i wówczas najlepiej popytać czy nie wiedzą czy jakaś fajna niania kończy u kogoś pracę, bo np. dziecko idzie do przedszkola, a przede wszystkim będę wiedziały która niania jest godna polecenia, a która nie - ta metoda jest najlepsza, bo od razu masz referencje.
Jak będziesz potrzebowała listy kwestii, które musisz omówic z nianią służę pomocą.
Magda
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#17
Cześć,
dzięki za odpowiedź. Myślałam podobnie ale jeszcze mnie uspokoiłaś. Na razie "odciągnęłam" 20 pojemniczków Aventu- zbieram, zbieram na gorsze dla Miśka czasy.
Kwestię opiekunek już obadałam. Są dwie drogi szukania niani. Moją nianię ( będzie "moja ' od sierpni) poleciła mi położna środowiskowa. W taki sposób można szukać jeżeli położna jest godną zaufania osobą. Moja miała na oku dwie panie, które kojarzy od lat i wie że dobrze opiekowały sie wnukami i innymi podopiecznymi i szczęśliwie jedna może od sierpnia zająć się Misiem.
Drugi sposób tez dobry to rekonesans późno popołudniową porą po najbliższych placach zabaw. Wtedy mamy wracają z pracy i bawią się ze swoimi pociechami, i wówczas najlepiej popytać czy nie wiedzą czy jakaś fajna niania kończy u kogoś pracę, bo np. dziecko idzie do przedszkola, a przede wszystkim będę wiedziały która niania jest godna polecenia, a która nie - ta metoda jest najlepsza, bo od razu masz referencje.
Jak będziesz potrzebowała listy kwestii, które musisz omówic z nianią służę pomocą.
Magda
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#18
Magda, jestem zainteresowana listą odnośnie niani jak najbardziej.
Jeszcze cały czas się waham, bo nie wiem czy czasem opiekunka nie okaże się luksusem który się nie opłaca. Mam na myśli to, że prawdopodobnie na jedno wyjdzie czy będę tłumaczyć w domu odrywając się co chwilę od kompa, czy pójdę do biura a dodatkowe środki uzyskane z wydajniejszej pracy pójdą w całości na opiekę nad Dzidzią...
Chciałam jeszcze zapytać, czy ktoś już karmi swojego brzdąca czymś oprócz mleka. Ja za sugestią pani dr zaczęłam podawać małej słoiczki - na razie na tapecie jest marchewka. Chyba przyjęła się dobrze (je od tygodnia), ale za to mała płacze przy robieniu kupki. Może powinnam coś jej podawać żeby jej ulżyć? To nie wygląda na zaparcie bo są co najmniej dwie marchewkowe bomby dziennie, ale i tak się martwię. W poniedziałek idziemy do lekarza na kontrolę, więc zobaczymy co powie, ale może wy macie już w tej kwestii jakieś doświadczenia.
Trzymajcie siÄ™!
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#19
Pierwsza próba karmienia z butelki zakończona piękną porażką. Memłał smoczek, zakrztusił się i na tym zakończyliśmy próbę.
A teraz niania. Oczywiście te uwagi są do niani, która ma być zatrudniona " na pełen etat" i dość długoterminowo. Z nianią należy uzgodnić następujące kwestie:
- czy niania pali,( u mnie palenie dyskwalifikuje nianiÄ™)
- godziny pracy ( od której do której) i ile za godzinę
- czy możliwa jest praca w nadgodzinach i stawka za nadgodziny
- czy niania jest u nas, czy zabiera dziecko do siebie
- jeżeli jest u nas, to czy oprócz opieki nad dzieckiem w miarę czasowych możliwości będzie wykonywała jakieś czynności porządkowe, np. czy będzie prasowała dziecięce ciuszki,
- jeżeli dziecko ma być u niani to należy przede wszystkim odmówić codziennego dowożenia dziecka do niani o określonej porze w szczególności jeżeli jest to pora wczesna, moim zdaniem dużo lepiej jest jak niania przyjdzie rano po dziecko, nie trzeba go zrywać, może spokojnie dokończyć drzemkę lub zabawę. Zastrzec, że w przypadku choroby niania jednak u nas z dzieckiem zostaje- żeby potem nie było wątpliwości. Jeżeli dziecko jest u niani minusem jest że w zasadzie wszystko musi być podwójne: i nocnik, zabawki, i inne rzeczy
- czy niania będzie dla dziecka gotowała, czy podawała przygotowane przez nas jedzenie,
- uzgodnić co w czasie choroby niani, czy może polecić jakieś zastępstwo- to samo co w czasie ewentualnego niani urlopu.
- ustalić czy niania otrzymuje wynagrodzenie w trakcie swojego urlopu i waszego urlopu,
- przedstawić swoje życzenia ( np. telewizor ma być wyłączony, dziecko ma nie dostawać słodzonych napoi, spacer każdego dnia bez względu na to czy pada czy nie, nie spuszczać dziecka z oczu, czytać małemu,)
jak mi się coś jeszcze przypomni dam znać.
MI
Dodane przez Administracja dnia 27/10/2010 20:52
#20
Hej
Dzięki za listę, jest bardzo przydatna.
Co do butelki to trzeba podchodzić do tego ze spokojem i cierpliwością. Celinka początkowo też nie bardzo się interesowała i trochę się zakrztusiła, natomiast po chwili jednak załapała i pociągnęła. Nie od razu jej wyszło, ale pomogło to że była głodna. Pomaga też jeśli pierwszy raz butelkę podaje kto inny niż mama bo nie ma buntu że dzidziuś chce cycusia. W naszym wypadku mała dostała butlę od mojego taty !
Powodzenia!